Prawnikom wydawcy Super Expressu nie udało się przekonać Sądu Apelacyjnego w Warszawie do zmiany wyroku Sądu Okręgowego na swoją korzyść w sprawie przeciwko Patrycji Koteckiej. W grudniu 2008 r. Sąd Okręgowy w Warszawie zasądził na rzecz Koteckiej przeprosiny, 50 tysięcy zadośćuczynienia oraz 30 tysięcy na cel społeczny za opublikowanie zdjęcia biustu Koteckiej – ówczesnej wiceszefowej Agencji Informacyjnej TVP.
Zdjęcie Koteckiej z odsłoniętym biustem zostało wykonane w celu zilustrowania artykułu na temat profilaktyki raka piersi, który ukazał się w tygodniku "Naj" 11 lat wcześniej. Kotecka pracowała wówczas jako modelka. Super Express opublikował to zdjęcie w artykule pt. „Naga prawda o Koteckiej” oraz podtytułem „To ona rządzi telewizją publiczną”.
Kotecka twierdziła, że takie wykorzystanie jej zdjęcia narusza jej dobra osobiste i stanowi nieetyczną manipulację.
Sąd Apelacyjny zmienił wyrok Sądu Okręgowego w ten sposób, że podwyższył zadośćuczynienie dla Koteckiej do kwoty 60.000 zł. Z informacji prasowych nie wynika, czy kwota ta stanowi sumę zadośćuczynienia należnego Koteckiej i zadośćuczynienia na cel społeczny (co równoznaczne by było ze zmniejszeniem przez Sąd Apelacyjny jednej z tych kwot), czy też zmiana dotyczy wyłącznie zadośćuczynienia na rzecz Koteckiej (a więc podwyższenia go, bez zmiany wyroku w zakresie zadośćuczynienia na cel społeczny). Z informacji, jakie Kotecka przesłała do portalu Onet.pl wynika, iż 30.000 zł zostanie przekazane Polskiemu Towarzystwu Badań Nad Rakiem Piersi w Warszawie. Należy więc domniemywać, że Sąd Apelacyjny obniżył kwotę należną Koteckiej, pozostawiając zadośćuczynienie na cel społeczny bez zmian.
Najprawdopodobniej wydawca SE będzie musiał więc zapłacić ciut mniej niż wynikało to z wyroku sądu I instacji. Wyrok ten nie wydaje się jednak być sukcesem wydawcy SE, którego linią obrony było wskazywanie, że zdjęcie zostało zakupione w profesjonalnej agencji.
Z wyroku Sądu Apelacyjnego wynika więc wniosek, że dla oceny naruszenia dóbr osobistych istotny jest również kontekst, w jakim zdjęcie zostało wykorzystane. Wyrażenie przez osobę fotografowaną zgody na opublikowanie jej wizerunku i otrzymanie wynagrodzenia za pozowanie nie wyklucza więc uznania, iż zdjęcie, które zostało wykorzystane w inny sposób, niż to, na które zgodził się model, naruszyć może jego wizerunek bądź inne dobra osobiste. Oznacza to, że wydawcy przed publikacją zdjęć zakupionych w agencjach fotograficznych powinni zapoznawać się z zakresem zgody uprawnionego na wykorzystanie wizerunku, w tym szczególnie w sytuacji, gdy zdjęcie ma być użyte w kontrowersyjnym artykule.
czwartek, 22 października 2009
Zdjęcie biustu, a kontekst jego wykorzystania
Etykiety:
Patrycja Kotecka,
Sąd Apelacyjny,
Super Ekspress,
Super Express,
wizerunek,
wyrok,
zadośćuczynienie
środa, 21 października 2009
Przeprosiny, których nie widać
Kilka miesięcy temu wspominałem o wygranym przez Małgorzatę Kożuchowską procesie o naruszenie dóbr osobistych z wydawcą Super Expressu (zobacz: Drogie zdjęcia golizny gwiazd). Kilka dni temu doszło do wykonania wyroku w zakresie roszczenia niemajątkowego, tj. do opublikowania w Super Expressie oświadczenia z przeprosinami. Oświadczenie zostało jednak opublikowane w formie, której z pewnością aktorka ani jej pełnomocnik się nie spodziewali (co o pełnomocniku nie świadczy niestety najlepiej).
Wykonując wyrok Super Express zamieścił bowiem oświadczenie na 16 stronie gazety, znacznie mniejszą czcionką niż standardowo stosowana w tym dzienniku (chociaż pogrubioną). Oświadczenie zamieszczone zostało co prawdą w ramce na pół strony, ale 99% ramki pozostało puste, a tekst umieszczony został na samym dole strony. Całość była wyjątkowo trudna do odczytania i nierzucająca się w oczy (może poza białą plamą bez tekstu w ramce - zobacz zdjęcie, fot. Press.pl).

Paradoksalnie oświadczenie zostało opublikowane zgodnie z żądaniem Kożuchowskiej i zgodnie z brzmieniem wyroku. Możliwość zrobienia sobie z tego żartu przez wydawcę SE obciąża więc konto pełnomocnika reprezentującego Kożuchowską. W żądaniu dotyczącym publikacji oświadczenia należy bowiem precyzyjnie wskazać jego treść i formę (a więc wszystkie elementy składające się na formę oświadczenia). Pełnomocnicy często skupiają się na treści, zapominając, że niesprecyzowanie formy oświadczenia (albo nie wystarczające sprecyzowanie) spowoduje, iż cel publikacji oświadczenia – kompensata, naprawienie skutków naruszenia, nie zostanie osiągnięty. Tak jest właśnie w tym przypadku. Pani Kożuchowska z pewnością nie czuje, żeby skutki naruszenia dokonanego na łamach SE zostały naprawione. Pozostaje jej satysfakcja z korzystnego wyroku i zasądzone na jej rzecz 40.000 zł.
Wykonując wyrok Super Express zamieścił bowiem oświadczenie na 16 stronie gazety, znacznie mniejszą czcionką niż standardowo stosowana w tym dzienniku (chociaż pogrubioną). Oświadczenie zamieszczone zostało co prawdą w ramce na pół strony, ale 99% ramki pozostało puste, a tekst umieszczony został na samym dole strony. Całość była wyjątkowo trudna do odczytania i nierzucająca się w oczy (może poza białą plamą bez tekstu w ramce - zobacz zdjęcie, fot. Press.pl).

Paradoksalnie oświadczenie zostało opublikowane zgodnie z żądaniem Kożuchowskiej i zgodnie z brzmieniem wyroku. Możliwość zrobienia sobie z tego żartu przez wydawcę SE obciąża więc konto pełnomocnika reprezentującego Kożuchowską. W żądaniu dotyczącym publikacji oświadczenia należy bowiem precyzyjnie wskazać jego treść i formę (a więc wszystkie elementy składające się na formę oświadczenia). Pełnomocnicy często skupiają się na treści, zapominając, że niesprecyzowanie formy oświadczenia (albo nie wystarczające sprecyzowanie) spowoduje, iż cel publikacji oświadczenia – kompensata, naprawienie skutków naruszenia, nie zostanie osiągnięty. Tak jest właśnie w tym przypadku. Pani Kożuchowska z pewnością nie czuje, żeby skutki naruszenia dokonanego na łamach SE zostały naprawione. Pozostaje jej satysfakcja z korzystnego wyroku i zasądzone na jej rzecz 40.000 zł.
Etykiety:
Małgorzata Kożuchowska,
Super Ekspress,
Super Express
piątek, 16 października 2009
Pazury wojna z tabloidami, czy również z Vivą?
Kilka dni temu znowu w mediach zrobiło się głośno o Cezarym Pazurze. Tym razem jednak nie z okazji promocji nowego filmu z jego udziałem czy najnowszej sesji w Vivie u boku małżonki, a w związku z wojną, jaką aktor wytoczyć miał tabloidom. Powodem wytoczenia wojny jest naruszanie prywatności pana Pazury przez paparazzi, którzy jego zdaniem ingerują w jego życie prywatne, zakłócając spokój jego i jego rodziny. Pełny zapis audycji znajdziecie tutaj.
Do napisania tego tekstu nie zainspirowała mnie jednak groźba wytoczenia przez pana Pazurę „wojny” tabloidom, ale przekonanie z jakim Pazura wypowiadał się o swoim prawie do prywatności. Z jego wypowiedzi wynikało, iż prywatność Pazury jest przez niego pilnie strzeżona, a mimo to niesforni paparazzi opłacani przez wydawców Faktu czy Superaka wbrew niemu upubliczniają różne szczegóły z jego życia. Pazura faktycznie był przekonujący i gdyby nie to, że co najmniej kilka razy do roku ze sklepowych półek w empikach i kioskach uśmiecha się do nas na okładce Vivy czy innego Na Żywo już w tytule informując o swoim szczęściu z ukochaną, byłbym mu uwierzył.

Po obejrzeniu tego wywiadu naszła mnie refleksja, czy Pazura ma prawo domagać się ochrony swojej prywatności (nie w znaczeniu prawnym – bo do tego prawo ma zawsze, ale w znaczeniu potocznym), skoro żaden inny aktor tak chętnie jak on nie promuje się w kolorowych mediach, udzielając wywiadów na tematy, które przeciętny człowiek porusza jedynie w gronie rodziny i najbliższych przyjaciół.
Żeby nie być gołosłownym: na łamach Vivy na wiosnę tego roku ukazał się artykuł pt.
Cezary Pazura i Edyta Zając - Wkrótce we troje”, w którym pan Cezary mówił m.in.
Już z tego krótkiego fragmentu dowiadujemy się, że aktor prawie od początku znajomości ze swoją młodą narzeczoną starał się o dziecko, co oznacza że prawie od początku ich znajomość nie miała charakteru wyłącznie towarzyskiego, a obie strony wiązały z nią duże plany. Czy to należy do sfery prywatności? Według mnie jak najbardziej i zapewne według 98% Szanownych Czytelników również. Dla Cezarego Pazury najwidoczniej nie, skoro mimo że opowiada takie rzeczy w Vivie, w dalszym ciągu uważa, że musi bronić swojej prywatności (tzn. „iść na wojnę z tabloidami”).
Problem jest ciekawy również od strony prawnej. Czy aktor ujawniający informacje ze swojego życia prywatnego, a nawet intymnego ma prawo do prywatności, czy całkowicie je utracił? Według mnie oczywiście ma, przy czym granice tego prawa wyznaczają informacje ujawnione przez samego aktora w mediach. Jeżeli media bez zgody aktora publikują informacje, które nie były wcześniej przedmiotem jego wypowiedzi, to oczywiście aktor ma prawo bronić swojej prywatności. Jeżeli jednak informacje te pokrywają się zakresem z informacjami ujawnionymi przez niego samego, nie może on mieć pretensji o ich publikowanie. Sądząc po wyżej zacytowanym fragmencie wywiadu dla Vivy, w przypadku Cezarego Pazury trudno będzie znaleźć informację wykraczającą poza ten zakres.
Zaciekłość, z jaką Pazura w Dzień Dobry TVN atakował prof. Godzica, z którego poglądami się zgadzam, wskazuje, że tej subtelnej granicy pan Pazura niestety nie widzi. W najbliższym czasie możemy się więc spodziewać kolejnego wywiadu zawierającego intymne szczegóły z życia Cezarego Pazury i kolejnych wypowiedzi w Dzień Dobry TVN albo Pytaniu Na Śniadanie o tym jak to media naruszają jego prywatność. W myśl zasady, że nie ważne jak, byle by pisali. Dzięki temu pan Pazura trafił na łamy również mojego bloga. Gratuluję!
Do napisania tego tekstu nie zainspirowała mnie jednak groźba wytoczenia przez pana Pazurę „wojny” tabloidom, ale przekonanie z jakim Pazura wypowiadał się o swoim prawie do prywatności. Z jego wypowiedzi wynikało, iż prywatność Pazury jest przez niego pilnie strzeżona, a mimo to niesforni paparazzi opłacani przez wydawców Faktu czy Superaka wbrew niemu upubliczniają różne szczegóły z jego życia. Pazura faktycznie był przekonujący i gdyby nie to, że co najmniej kilka razy do roku ze sklepowych półek w empikach i kioskach uśmiecha się do nas na okładce Vivy czy innego Na Żywo już w tytule informując o swoim szczęściu z ukochaną, byłbym mu uwierzył.
Po obejrzeniu tego wywiadu naszła mnie refleksja, czy Pazura ma prawo domagać się ochrony swojej prywatności (nie w znaczeniu prawnym – bo do tego prawo ma zawsze, ale w znaczeniu potocznym), skoro żaden inny aktor tak chętnie jak on nie promuje się w kolorowych mediach, udzielając wywiadów na tematy, które przeciętny człowiek porusza jedynie w gronie rodziny i najbliższych przyjaciół.
Żeby nie być gołosłownym: na łamach Vivy na wiosnę tego roku ukazał się artykuł pt.
Cezary Pazura i Edyta Zając - Wkrótce we troje”, w którym pan Cezary mówił m.in.
„Bo o dziecko staraliśmy się praktycznie od początku. A kiedy okazało się, że z dobrym skutkiem, to i tak było to dla nas zaskoczeniem. Akurat wtedy musiałem wyjechać. Edycia została w Warszawie. Zadzwoniła do mnie na komórkę….
Już z tego krótkiego fragmentu dowiadujemy się, że aktor prawie od początku znajomości ze swoją młodą narzeczoną starał się o dziecko, co oznacza że prawie od początku ich znajomość nie miała charakteru wyłącznie towarzyskiego, a obie strony wiązały z nią duże plany. Czy to należy do sfery prywatności? Według mnie jak najbardziej i zapewne według 98% Szanownych Czytelników również. Dla Cezarego Pazury najwidoczniej nie, skoro mimo że opowiada takie rzeczy w Vivie, w dalszym ciągu uważa, że musi bronić swojej prywatności (tzn. „iść na wojnę z tabloidami”).
Problem jest ciekawy również od strony prawnej. Czy aktor ujawniający informacje ze swojego życia prywatnego, a nawet intymnego ma prawo do prywatności, czy całkowicie je utracił? Według mnie oczywiście ma, przy czym granice tego prawa wyznaczają informacje ujawnione przez samego aktora w mediach. Jeżeli media bez zgody aktora publikują informacje, które nie były wcześniej przedmiotem jego wypowiedzi, to oczywiście aktor ma prawo bronić swojej prywatności. Jeżeli jednak informacje te pokrywają się zakresem z informacjami ujawnionymi przez niego samego, nie może on mieć pretensji o ich publikowanie. Sądząc po wyżej zacytowanym fragmencie wywiadu dla Vivy, w przypadku Cezarego Pazury trudno będzie znaleźć informację wykraczającą poza ten zakres.
Zaciekłość, z jaką Pazura w Dzień Dobry TVN atakował prof. Godzica, z którego poglądami się zgadzam, wskazuje, że tej subtelnej granicy pan Pazura niestety nie widzi. W najbliższym czasie możemy się więc spodziewać kolejnego wywiadu zawierającego intymne szczegóły z życia Cezarego Pazury i kolejnych wypowiedzi w Dzień Dobry TVN albo Pytaniu Na Śniadanie o tym jak to media naruszają jego prywatność. W myśl zasady, że nie ważne jak, byle by pisali. Dzięki temu pan Pazura trafił na łamy również mojego bloga. Gratuluję!
Etykiety:
Cezary Pazura