Dzisiejsza "Rzeczpospolita" donosi o zakończeniu procesu toczącego się pomiędzy Janem G. - byłym radnym a obecnym dyrektorze Zarządu Gospodarki Lokalowej w Radzyniu Podlaskim, a wydawcą „Tygodnika Lokalnego Wspólnota Radzyńska”.
Przedmiotem sporu było opublikowanie na łamach Tygodnika tekstu „Szef jednej z radzyńskich instytucji w biały dzień sikał w centrum miasta”. Dziennikarz na podstawie zeznań świadków opisał nieobyczajne zachowanie Jana G. po dożynkach, oparł się również na własnych obserwacjach, kiedy dwa dni później spotkał go pijanego, oddającego mocz na jednej z ulic na oczach przechodniów. Cały tekst zilustrowany był zdjęciem przedstawiającym sylwetkę dyrektora od tyłu. W tekście powód występował jako „pan X”.
Wydawca Tygodnika przekonywał, że działał w interesie publicznym, opisując niegodne zachowanie byłego radnego i dyrektora jednej z ważniejszych instytucji w mieście.
Sąd Okręgowy oddalił pozew Jana G., uznając, że dziennikarz dopełnił wymogów szczególnej staranności i rzetelności przy pisaniu artykuł, opierając się na relacjach świadków i własnych obserwacjach. Sąd Okręgowy uznał, że artykuł napisany był w obronie społecznie uzasadnionego interesu oraz w celu napiętnowania społecznie nagannych zachowań.
Wyrok Sądu Okręgowego został zmieniony przez Sąd Apelacyjny w Lublinie, który uznał, że publikacja narusza dobra osobiste Jana G. i identyfikuje go w środowisku. Zdjęcia przedstawione przez redakcję nie dowodzą, że faktycznie zachowywał się nieobyczajnie. Skoro dziennikarz przyznał, że obserwował go przez pół godziny, to powinien zrobić fotografie niepozostawiające wątpliwości. Zeznania świadków Sąd ocenił jako niewiarygodne, bo pochodzące od osób skonfliktowanych z Janem G. Nadto Sąd Apelacyjny wskazywał, że Jan G., w chwili, gdy zrobiono mu zdjęcia, nie był osobą publiczną, zatem jego życiu prywatnemu przysługuje większa ochrona. Sąd wskazywał, że urzędnika ZGL nie można uznać za wysokiego rangą urzędnika samorządowego. Dodatkowo Sąd podkreślił, że nie każde niegodne zachowanie osoby publicznej (np. incydenty alkoholowe), nawet jeśli nastąpiło publicznie, musi znaleźć odzwierciedlenie na łamach prasy. Takie zachowanie musi mieć bezpośredni związek z działalnością zawodową i publiczną opisywanego. Krytyka zjawisk natomiast nie może polegać na opisywaniu zachowań prywatnej osoby w sposób pozwalający na jej identyfikację.
Na podstawie przedstawionego przez „Rzepę” stanu faktycznego nie mogę zgodzić się z argumentami Sądu Apelacyjnego. Jan G. jako były radny a obecny urzędnik samorządowy dla mieszkańców Radzynia Podlaskiego jest osobą publiczną – pozostaje na stanowisku samorządowym, pełni służbę w celu zaspokajaniu potrzeb mieszkańców Radzynia, pobiera wynagrodzenie z publicznych pieniędzy, uzasadnione jest więc większe niż w stosunku do przeciętnego mieszkańca Radzynia zainteresowanie nim społeczeństwa. Jan G. jako osoba powiązana z lokalną władzą narażony jest zatem na kontrolę i krytykę przez lokalne środki masowego przekazu. Kontrola ta nie musi dotyczyć wyłącznie kwestii bezpośrednio związanych z jego działalnością zawodową, jeżeli jego zachowanie w życiu prywatnym może oddziaływać na postrzeganie przez społeczeństwo jego funkcji samorządowej.
W moim odczuciu w omawianym stanie faktycznym zachowanie Jana G. może rzutować na społeczną ocenę jego działalności jako byłego radnego a obecnego urzędnika samorządowego. W końcu od kogo, jak nie od lokalnych urzędników samorządowych, społeczeństwo ma prawo oczekiwać poprawnego zachowania w centrum miasta? Gdyby przyjąć, że opisywane zachowanie Jana G. miało miejsce, piętnowanie tego zachowania na łamach lokalnej gazety byłoby jak najbardziej uzasadnione.
Reasumując, uważam, że Sąd Apelacyjny w Lublinie niewłaściwie ocenił Jana G. jako osobę co najwyżej powszechnie znaną, a nie osobę publiczną. Osobą powszechnie znaną może być miejscowy artysta, aktor albo piosenkarz. Urzędnik samorządowy, w tym w szczególności były radny, jest osobą publiczną.
Sąd nieprawidłowo również uznał, że tego typu zachowanie nie zasługuje na piętnowanie przez lokalne media. Jeżeli takie zachowanie miało miejsce, a materiały zostały zebrane w sposób rzetelny, media mają prawo, a nawet obowiązek o tym informować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz